Koraliki zagubione w trawie-morele spadające z drzewa, obok glinianej chaty sprzed lat.
Ciepło, słońce , spokój dojrzałego lata. Siedem tysięcy kilometrów między Londynem (jak to brzmi!) a Małą Biłozierką na Ukrainie to mapa moich, tegorocznych wakacji. Somnambuliczna „Biała Zorza” z niebieskimi furtkami (każda inna), okiennicami, słonecznym ornamentem na tle błękitu ścian oddala się coraz bardziej… Żółto-niebieskie, codzienne sukienki kobiet, zmęczone skwarem słoneczniki, rdzawe brązy bezlitośnie wypalonych traw i jasne chusty „babuszek” idących do sklepu.
„Ewa, twoi kartiny kak skazka” – powiedziała redaktorka jednej z zaporoskich gazet oglądając moje prace. Taką bajkę chciałam zachować… przede wszystkim dla nich ( pogodnych ludzi z Biłozierki) i dla siebie. Co jeszcze pamiętam?
Wycieczka nad Morze Azowskie, „muszelkowa plaża”, ptaki-dziwaki , spękana ziemia stepu z wyschniętą trawą, i bezlistne, akacjowe drzewa na horyzoncie, powrót nocą do Biłozierki, kolorowe ognie bezmyślnie podpalonych stepów i … marzenie o prysznicu i mydle. Nie chce pisać o ciemnej stronie tej wyprawy: uciążliwości podróży,brudzie, ciężkostrawnym jedzeniu, ciepłej wódce i braku cywilizacji. Potraktowałam to jak przygodę, nowe doświadczenie i to najważniejsze.
W naszym życiu pojawiają się niespodziewane zakręty, niedostatki i nadmiary, i dobrze jest pobyć samemu w stepie, oderwać się od codziennych przyzwyczajeń, trochę spokornieć wobec przyrody, inności, żeby wrócić i znów tęsknić za następną…
Jedno jest pewne, przywiozłam ze sobą smutek i on chyba ze mną zostanie na dłużej. Ta pora roku, ta pora życia, ten etap w miłości i … Zostało mnóstwo obrazów w sercu , ale przede wszystkim pozostał nastrój niespełnienia, zamyślenia i przestrzeń, którą można chłonąć bez końca…
Robert Łuczka napisał :
„Na tafli azowskiego księżycowa drużka,
Także wspomnienie soli na wyschniętych ustach;
Te zostały wrażenia po niespanych nocach
I gwiazdy obce niebu zatopione w oczach –
Kiedy dziś się ukrywasz w pracowitych rolach,
Czy pamiętasz jak w morze wiodła naga wola?
I w srebrzystym miesiąca pluskającym blasku
Woda rozgrzewająca okryła nas łaską…
Jak minione nie trwają postępując chwile,
Tak nie wraca w punkt wyjścia skasowany bilet-
Przeszłość coraz ciaśniejszą mniej wilgotną niszą ,
Dzwon gasnących drgań zmysłów serca nie usłyszy…
Jak skarpa nad wybrzeżem w upale się praży,
Murszejąc z wiatru tchnieniem na glinianej plaży
I nogi odłamując od morskich fal słoty;
Nie potrafi zawrócić , biec w step dla ochoty –
Tak moja wymierzona w horyzont zórz wiara,
Która się bezpowrotnie sięgać dalej stara
W dzikość pól wsłuchana jak malowane cielę;
W pustą pieśń pukających z plastiku butelek…”
Mozaikowy kozak na przystanku, koralikowa, misterna biżuteria podarowana mi przez dzieci, opustoszała, gliniana chatka z „martwą naturą” w środku, zasuszone wianuszki „byczków” na plaży, traktor wjeżdżający do morza i wyciągający rybacką łódź, ceramiczne „cuda” ukraińskich artystów, surrealizm zamku Popowa, barszcz i ucha, ukraińska dumka, dźwięki bandury i okaryny, stepowe nokturny z płonącymi grzywami, zapach spalonych traw to ukraiński patchwork – kolorowy, smutny i coraz mniej wyraźny.
Dzięki tym przeżyciom maluję teraz w jakimś transie, czując, że nie mogę przestać, rozwijam zwój wspomnień, szukam nowych pomysłów, a i ręka też coraz sprawniejsza.
Myślę już o nowej wystawie… Mam nadzieję, że wyjdę z tych duchowych zmagań zwycięsko… Nie spodziewałam się, że właśnie pobyt na Ukrainie będzie moim wyciszeniem , inspiracją i moją bajką, dzięki której mogę przetrwać trudne chwile…
Plener w Biłozierce trwał od 26 lipca do 13 sierpnia. Brało w nim udział ośmiu artystów z Polski i ośmiu artystów ceramików z Ukrainy. Organizatorem było Gimnazjum „Diwoswit” w Małej Biłozierce. Plener odbył się przy wsparciu Ministerstwa Oświaty i Nauki Ukrainy.
Autorką zamieszczonych zdjęć jest Monika Byszko.
3 odpowiedzi na “UKRAIŃSKI PATCHWORK”
hmmmm – w dal w dal w pogon w step w nieskonczonosc do najdalszych nieb – ladnie to opisalas Ewuniu
Ewa, twoi pisma kak skazka
To nie skazka, tylko terapia…Trzeba odfrunąć, nawet po to,żeby spaść.