„Mobilność jest realnością” – to reklama telefonów komórkowych, którą przeczytałam w książce Olgi Tokarczuk „Bieguni”.
Kolejny wątek w mojej podróży w czasie i przestrzeni. Podróży nieplanowanej, tak jak NIE planowane jest moje życie… Ostatnio do niewłaściwej osoby zwróciłam się o „schowanie”. Nic nie mogła zrobić, a ja, wiedząc o tym, mimo wszystko CZEKAŁAM. Na tym właśnie polega moja utopijna podróż w nieznane, które równie dobrze mogło być stabilnym lądem, ale w moim przypadku jest zbyt enigmatyczne, żeby było bezpieczne. No właśnie, czy podróż to ucieczka, szukanie azylu, „kieszonki”, czy próba sił, wyzwanie? Myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi i właśnie dlatego warto podróżować… Mimo wszystko warto podróżować…
Ostatnio powróciłam do moich refleksji nad przedmiotem.
Słowa-przedmioty, obiekty, instalacje, od dawna zadomowiły się w słowniku terminów plastycznych. Tytuły prac: „PRZEDMIOT OSOBISTY”, „KRZESŁO- POZA WYMIAREM”, „STOLIKI-OBIEKTY”, „WYRZUCONE PRZEDMIOTY” itp., nikogo już nie szokują, nie dziwią.
Można mówić nawet o pewnym buncie przedmiotów, które wspomagał Marcel Duchamp, dadaiści, a później Claes Oldenburg („Pęknięty guzik z czterema dziurkami”) i artyści pop-artu. Trudno tu nie wspomnieć o „Podarku” Man Raya i pomysłach Duchampa. Pierwszy zaproponował żelazko najeżone rzędem gwoździ od spodu, drugi , jako odwrotność ready-made, użycie dzieła Rembrandta, jako deski do prasowania.
Przedmioty surrealistyczne dominowały na Międzynarodowej Wystawie w Paryżu w 1938 roku. Dawn Ades pisał:
„Duchamp, który zaprojektował oprawę scenograficzną wystawy, umieścił tysiąc dwieście worków z węglem u sufitu, podłogę wokół basenu ozdobionego sznurkami i paprociami pokrył uschłymi liśćmi i trawą, pośrodku sali ustawił buzujący piecyk na węgiel drzewny, a w rogach sali dwa ogromne podwójne łóżka. Przy wejściu stała „Dżdżysta taksówka” Salwadora Dali – porzucony pojazd porośnięty bluszczem, w środku manekiny polewane wodą, po których pełzały ślimaki. „ Czytając ten opis ma się wrażenie, że już nic bardziej fantazmatycznego wymyśleć nie sposób! A gdzie jeszcze obecne na wspomnianej wystawie „Nakrycie stołowe z futra” Meret Oppenheim, czy „Jamais” Oscara Domiqueza – olbrzymi gramofon, z którego tuby wystawała para nóg, a ręka kobiety pełniła funkcję rączki gramofonu!
Zainteresowały mnie również obiekty hiszpańskiego artysty Rabascalla ( ur. w 1935 r.).
Począwszy od lat trzydziestych, zaczął zbierać plastykowe, kolorowe telewizorki, wyrażające, według artysty, popularną tęsknotę za nowym, uniwersalnym fetyszem współczesności, jakim był i właściwie pozostał do dzisiaj TELEWIZOR.
Tworzył też „pomniki”, piramidy o powierzchni postrzępionej antenami satelitarnymi, monitorami itp. Pokrywa je srebrzysto-brązowa szarość i warstwa wypływających z monitora liter , jakby erupcja wulkaniczna – swoisty alfabet wirtualnej opowieści o początkach świata.
Fantazmat to marzenie. Czy można marzenie, ulotną , romantyczną myśl zawrzeć w przedmiocie? Czy zwykłe słoiki, akwaria mogą być miejscem dla wyobraźni? Takie refleksje przyszły mi do głowy po ostatniej wizycie w warszawskiej Zachęcie, gdzie 10 kwietnia odbyło się kolejne spotkanie towarzyszące wystawie o przewrotnym tytule „TO NIE WYSTAWA” , a odnoszące się do konserwacji, opinii i sugestii samych artystów dotyczących eksponowania, przechowywania współczesnych dzieł sztuki. Tym razem gościem Aleksandry Zienteckiej i Joanny Waśko był ROBERT RUMAS. Więcej o tym artyście na www.rumas.art.pl.
Mikołaj Iwański pisał: „Konkretnym przykładem „wglądu w fantazmat” są jego (Rumasa) słynne WEKI oraz LAS VEGAS. Uzyskany w ten sposób karykaturalny efekt , można porównać do portretu biurokracji stworzonego przez Kafkę w „Procesie”. Zostaje zastosowany ten sam wyolbrzymiający zabieg, i dzięki temu stajemy twarzą w twarz z niewypowiedzianą konstrukcją religijnego fantazmatu. …udaje się w tych pracach przeniknąć pomiędzy pop-kulturową ikononicznością a religijnością ludową…?
W tym miejscu chciałabym się skupić nie tyle na analizie prac Roberta Rumasa, które są dosyć czytelne, ale na samym pojęciu fantazmatu.
„Kultura jako przestrzeń fantazmatyczna. Fantazmat jako marzenie.” Za Marią Janion cytuję: „Mówiąc uczenie, fantazmat jest derywatem marzenia, które najczęściej odwołuje się do wyrazistego dualizmu kontrastów , tak charakterystycznego dla romantyzmu.
Marzenie romantyczne przeciwstawia sobie dwa miejsca bytowania i dwie rzeczywistości. Czyni to na dodatek w trybie wartościującym. Lepsze jest „TAM”, gorsze jest „TUTAJ”. Według Jacka Kochanowskiego … „rzeczywistość kulturowa to konglomerat fantazmatów „marzeń o świecie takim, jaki powinien być”.
Pozostaje otwarte pytanie: czym jest PRZEDMIOT? Rzecz niechciana, niepokorna, przynosząca tyleż dobra co zła, czy po prostu RZECZ bez której żyć nie sposób.
Co można zamknąć w zwykłym słoiku? Co można umieścić w akwarium? Myślę, że to dobre pytanie w dobie zagracania świata przedmiotami zużytymi, niepotrzebnymi, a jednak będącymi źródłem pożądania.
Tadeusz Kantor przywiązywał szczególną wagę do rekwizytów wykorzystywanych w swoich spektaklach. O takich przedmiotach jak : KRZESŁO, PARASOL, TORBA, KOPERTA, SZAFA mówił, że są to przedmioty „realności najniższej rangi”. Nie wyobrażał sobie spektaklu bez niezbędnych atrybutów, przedmiotów, które traktował jak dzieła sztuki. Zachowała się instrukcja Kantora do wykonania SZAFY z Wielopole, Wielopole:
„Szafa ma być z desek – robiących wrażenia starych – słoje wyżłobione. Należy opalić – po tym dokładnie zetrzeć ślady płomienia – zabejcować ( kolor szary, ciepły) i przeciągnąć pół- błyszczącym werniksem”. Napiszę o tym szerzej po wycieczce do Krakowa.
Rzucam więc hasło: szukajmy przedmiotów , bawmy się nimi i przechowujmy w nich to co najcenniejsze. Odwracając sytuację, może zastanówmy się , który przedmiot dzisiaj wyrzucić?