Niezwykła podróż, niezwykłe spotkanie z koleżanką ze studiów i oczywiście Kraków…
Desperacki wyjazd po nieprzespanej nocy z powodu wyjazdu do Lublina na pokazy PERFORMANCES różnych artystów, w hołdzie Zbigniewowi Warpechowskiemu.
Jestem pod wrażeniem akcji Janusza Bałdygi . Jak zwykle zrobił to oszczędnie (mam na myśli różnego rodzaju atrybuty), w sposób przemyślany, precyzyjny wręcz, dając jednocześnie z siebie wszystko. Gra samym sobą na pograniczu możliwości, w działaniach tego typu, podoba mi się najbardziej . W tym upatruję różnicę między teatrem a performance, chociaż te dwie dziedziny oczywiście się przenikają i trudno tu o jednoznaczną definicję. „Ostrożnie, szkło” – performance Janusza Bałdygi wydaje mi się też najbliższy działaniom samego mistrza, czyli Zbigniewa Warpechowskiego.
Tyle o Lublinie, wracam teraz do Krakowa…
To zupełnie inna przestrzeń, inne wrażenia, chociaż przeżyte w tak krótkim czasie. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że ostatnio w tych podróżach „niosę” ze sobą tego nieszczęsnego Baudelaire?a, który jak na „poetę przeklętego” przystało, pcha mnie w nieznane, mroczne zakamarki duszy „głuchej w okrucieństwie” i domaga się ciągle nowych wyzwań, działań itd. Może to błogosławieństwo?
Alicja Żebrowska, bo ją odwiedziłam w Krakowie uchodzi za artystkę co najmniej kontrowersyjną. Jej ONONE, jak i inne filmy, działania, są na pewno prowokacyjne, chociaż
wydaje mi się, że jest w swojej sztuce niezwykle konsekwentna, a w tych czasach to rzadkość. Łamanie tabu, walka ze stereotypami, przekraczanie granicy fałszywej skromności w zestawieniu z jej niezwykle prawicowymi, konserwatywnymi wręcz poglądami dają obraz kobiety niezwykle wrażliwej, określonej w sensie artystycznym i na pewno wyjątkowej. Poświęcić się sztuce, to niestety w naszych czasach nie brzmi dumnie i niewielu artystów to potrafi.
„Alicja Żebrowska … inscenizuje w dowcipny i przemyślny sposób różnorodne toposy kultury Zachodu i komponuje z nich ironiczne etiudy o jednym z najstarszych motywów kultury , mianowicie o motywie androginizmu i hermafrodytyzmu.” Tak o jej projekcji wideo i instalacji ONONE pisał prof. Hartmut Bohme.
Agnieszka Kwiecień w piśmie FRAGILE (czerwiec 2008), poświęconym TABU, opisuje różne działania artystki zwracając uwagę na ich dwoistość, dramatyzm i jednocześnie prowokację. „Projekty Alicji Żebrowskiej potwierdzają opinie traktujące niektóre obiekty i akcje artystyczne jako współczesne rytuały lub przedmioty pomocnicze. W ten sposób ujawniają potrzebę ekscesu i umożliwiają go, choćby na płaszczyźnie mentalnej , poprzez wyprowadzanie człowieka w stronę wyczekiwania.”
Myślę, że przekraczanie granic jest właściwe każdej, prawdziwej twórczości, jeżeli jest to podyktowane po prostu potrzebą tworzenia.
Alicja, jej mieszkanie, zdjęcia, rozmowy z nią, wspólna wyprawa do kina, wycieczki po okolicach Krakowa, to wszystko sprawiło, że wracałam do domu pijana nie tylko winem z czarnego bzu, ale przede wszystkim wrażeniami!
I do tego jeszcze ten śmieszny, turkusowy, połyskliwy serdaczek w motyle, kupiony w indyjskim sklepie na ul. Św. Anny. Cudo!
Będę powtarzać za Baudelairem:
„Aby nie czuć straszliwego ciężaru czasu, który kruszy nasze ramiona i zgina nas do ziemi , trzeba abyście upijali się bez przerwy. Ale czym? Winem, poezją lub cnotą. Jak się wam podoba. Lecz upijajcie się!”
Myślę, że chodziło mu o pasję, pracę w afekcie, dążenie do ideałów, choćby intuicyjnie, po omacku, w samotności, niestety. „Brak mi zupełnie przekonań, posłuszeństwa i głupoty”.
Trafne są też , moim zdaniem, jego sądy dotyczące przyszłości. Przypominam, że poeta zmarł w 1867 roku:
„mechanizacja tak dalece nas zamerykanizuje, postęp tak dokładnie doprowadzi do uwiądu nasze siły duchowe, że nic spośród rojeń krwiożerczych, świętokradzkich lub zwyrodniałych , jakie przyśniły się utopistom, nie będzie mogło być porównane z tymi rezultatami pozytywnymi.” (Dzienniki poufne)